czwartek, 25 października 2012

#. Coś innego niż codzienność - Pocałunek Wieczności.

Cześć, dzisiaj zamiast pisać o swoim życiu dodam tutaj Prolog opowiadania, które już prawie skończyłam.
________________________________________________________

Prolog.
Dzień zaczął się z pozoru normalnie. Jak każdy poranek rozpoczynający weekend. Po szkole umówiłam się z Andreą na całodniowy wyjazd do miasta. I gdybym wiedziała, że przez ten jeden wyjazd zmieniłoby się całe moje życie sama nie wiem co bym wybrała…
Pożegnałam się z przyjaciółką i wysiadłam z metra.. Właśnie przekraczałam pierwsze uliczki mojego malego rodzinnego miasteczka – Hampton. Dziwne – myślałam. Mama dzwoniła do mnie piętnaście minut temu z oznaką, że właśnie wyjechała po mnie na stację. Nie było jej. Próbowałam zadzwonić – nawet nie było sygnalu połączenia. Na początku myślałam, że coś jej wypadło, więc z rezygnacją postanowiłam nie czekać, tylko wyruszyć sześć kilometrów pieszo. Mimo tego, że było już po dwudziestej pierwszej było bardzo jasno i duszno. Na bocznych uliczkach chodzili ludzie, a na małych dróżkach dzieci grali w piłkę, kochałam to miasteczko. Za wszystko. Chociaż chwilami chciałam mieszkać w wielkim, hucznym Nowym Yorku, nie wymieniłabym się za nic w świecie.
Nagle usłyszałam odgłosy sygnału karetki i policji. Kolejny wypadek – myślałam. Odwróciłam głowę i zobaczyłam spory tłum biegnący gdzieś na główną ulicę. Chyba nie miałam nic do stracenia. Wolnym krokiem powoli dogoniłam ludzi. Wszyscy stali wokół karetki. Policja spisywała zeznania świadków, a ratownicy pogotowia wnosili jakieś ciało na noszach.
- Widziałam to wszystko doskonale, kobieta w tym czarnym vanie jechała bardzo rozpędzona, nie zauważyła, że z boku wyjeżdża jej białe porsche. Van uderzył w porsche jednak nic mu się nie stało. Czarny samochód turlał się trzy razy. Myślałam, że zaraz się zapali. Po Ra pierwszy widziałam prawdziwą śmierć. To było straszne. – usłyszałam wersję kobiety w średnim wieku.
Zbliżyłam się do ciała na noszach. Było zakryte ciemną folią… Mama. Na twarzy miała krew, jej długie blond włosy opadły jej na policzki, twarz całkowicie zbladła – straciła życie.
- Nie ! – krzyknęłam zatykając usta dłonią.
- Czy jest panienka spokrewniona z tą kobietą ? – podszedł do mnie młody policjant.
- To moja mama. Moja jedyna rodzina. – odparłam drżącym głosem.
- W takim razie, chyba na razie będziesz musiała jechać z nami.
Bez słowa wsiadłam do radiowozu. Po dziesięciu minutach dojechaliśmy na nasz jedyny w miasteczku mały komisariat mieszczący się na ostatniej przecznicy.
Zastanawiałam się co teraz będzie, gdzie trafię. Zawsze z mamą radziłyśmy sobie same. Przez całe życie, razem na zawsze. Nigdy nie znałam tak naprawdę swojego taty. Do dziesiątego roku życia wysyłał mi kolorowe kartki urodzinowe wraz ze zwyczajnymi, prostymi życzeniami jakie zawsze się mówi. Czasami, w dzieciństwie przysyłał mi lalki na Mikołaja, ale nie było to nic niezwykłego. Wolałam mieć go przy sobie, a nie dostawać prezenty. Od urodzenia mieszkam tu – w Hampton.
- Nie wiesz jak to wszystko się stało ? Jak do tego doszło ? – wyrwał mnie z zamyślenia starszy policjant siedzący przy wielkim biurku.
Opowiedziałam więc całą historię, od wyjazdu z przyjaciółką, aż po zobaczenie ciała.
Policjant milczał.
- Co teraz będzie ze mną ? – zapytałam sama zastanawiając się nad odpowiedzią na to pytanie.
- Sam nie wiem, co mam powiedzieć... Na razie zostaniesz tutaj, później.. Może znajdzie się jakiś członek rodziny, który będzie starał dać ci rolę rodzica i pełne bezpieczeństwo no i oczywiście dom.
Moja rodzina była bardzo mała. Mama miala trzy siostry, dwie z nich wyjechały gdzieś w świat spełniać marzenia. Babcia z dziadkiem zmarli, gdy miałam dwanaście lat . Jedynie miałam ciocię, z która widziałam się dwa razy w roku. Mieszkała na południu Sydney.
- Moja jedyna ciotka mieszka na południu państwa w małym miasteczku – Deepdene. Nazywa się Diana Humprey. – powiedziałam po chwili namysłu.
- W takim razie poczekaj tutaj musimy ją namierzyć i się z nią skontaktować. – rzekł wstając.
- Proszę poczekać mam tutaj zapisany jej numer. – wyciągnęłam komórkę i znajdując kontakt zaczęłam dyktować numer.
Policjant wyszedł i nie wracał przez dobre piętnaście minut.
- Twoja ciotka zamara słysąc o wypadku twojej mamy. Przyjedzie tutaj jutro z samego rana załatwić sprawy pogrzebowe, a ty lepiej się spakuj bo niedlugo zamieszkasz w Deepdene.



Powyżej zdjęcie głównej bohaterki - Eve.
Jest to dopiero prolog, który zdążyłam przepisać, ponieważ całe opowiadanie znajduje się w zeszycie.

Jadę do Rzeszowa, Pa <3